Rok Zbigniewa Herberta – „Beethoven”

Zbigniew Herbert 

Beethoven 

 

Mówią że ogłuchł – a to nieprawda 

demony jego słuchu pracowały niezmordowanie 

i nigdy w muszlach uszu nie spało martwe jezioro 

 

otitis media potem acuta 

sprawiły że w aparacie słuchowym 

utrzymywały się piskliwe tony syki 

 

dudnienie świst drozda drewniany dzwon lasów 

czerpał z tego jak umiał – wysokie dyszkanty skrzypiec  

podszyte głuchą czernią basów 

 

wykaz jego chorób namiętności upadków  

jest równie bogaty jak lista dzieł skończonych 

tympano-labyrinthische Sklerose prawdopodobnie lues 

 

na koniec przyszło to co przyjść musiało – wielkie otępienie 

nieme ręce biją w ciemne pudła i struny 

wydęte policzki aniołów obwołują milczenie 

 

tyfus w dzieciństwie później angina pectoris arterioskleroza 

w Cavatinie kwartetu opus 130 

słychać płytki oddech ściśnięte serce duszność 

 

niechlujny kłótliwy z ospowatą twarzą 

i pił ponad miarę i tanio – piwo dorożkarski sznaps 

osłabiona gruźlicą wątroba odmówiła gry 

 

nie ma czego żałować – wierzyciele umarli 

umarły także kochanki kuchty i grefinie 

książęta protektorzy – szlochały kandelabry 

 

on jakby żył jeszcze pożycza pieniądze zabiega 

między niebem a ziemią nawiązuje kontakty 

 

lecz księżyc jest księżycem także bez sonat